Teth - Gusinje (Oko Skakavice)
czas: ok. 10h
Podstawowe informacje: niezwykle męcząca trasa, którą polecam rozbić na dwa etapy. Za Quafe Pejes jest wymarzone miejsce na nocleg, z bijącym w pobliżu źródełkiem. Szlak widowiskowy, po drodze mijamy ruiny albańskich bunkrów. Widoczne na niektórych mapach jeziorko położone przy granicy jest totalnie wyschnięte, nie ma co liczyć na rozbicie obozu w tamtym miejscu.
Wyruszamy o godz. 9.00, mamy przed sobą kawał drogi. Szlak na Quafe Pejes jest dobrze oznakowany i wiedzie spod rozwidlenia położonego w górnej części Teth. Do pewnego momentu idziemy wzdłuż strumienia, jednak musimy bardzo uważać na moment, kiedy woda się kończy. Trzeba nabrać tyle wody, aby wystarczyło nam aż za przełęcz, a podeście jest dość męczące.
Połowa podejścia znowu wiedzie przez albańskie kamory, czyli epizodyczne koryto rzeki, zapełnione raniącymi stopy białymi kamieniami.
Na przełęcz docieramy po ok. 3,5h.
Za przełęczą szlak prowadzi nas wśród usytuowanych wysoko w górach bunkrów. Po drodze mijamy kilka rozwidleń szlaków, niezaznaczonych na naszych mapach (tzn. ścieżki są zaznaczone, jednak teraz zostały one już oznakowane jako szlak). My kierujemy się cały czas szlakiem na północ, w kierunku granicy.
Około godziny za przełęczą trafiamy na długo wyczekiwane źródełko - Sheu Bardhe. Zaraz za źródełkiem szlak się rozchodzi - w prawo ścieżka wiedzie w kierunku masywu Jezerces i dolinki Burni Jezeces, dalej na północ wędrujemy w stronę Czarnogóry. Miejsce pod źródełkiem jest płaskie, obfituje w wodę i trawę - jednym słowem wymarzone miejsce na nocleg. Po noclegu tam, mamy już prostą i stosunkowo łatwą trasę dojścia do Maja e Jezerces.
My jednak nie możemy skorzystać z tej opcji, gdyż musimy już pędzić do Polski. Popełniamy błąd i ryzykujemy dalszy marsz w kierunku granicy, na której wszystkie mapy pokazują jeziorko. Na niektórych mapach (tych starych wojskowych) jest zaznaczone jako epizodyczne, na innych jako całoroczne. Ryzykujemy i ruszamy dalej. Na granicy, do której docieramy po ok. 3h, okazuje się, że nie ma żadnej wody, a po jeziorku pozostała tylko zielona niecka... Jesteśmy w kropce i musimy iść dalej, w poszukiwaniu wody na nocleg.
Za granicą w dół mamy dwie opcje - możemy iść łagodnie opadającą drogą, bądź wybrać krótszy, ale bardziej stromy szlak. Obie opcje dobrze widoczne i oznakowane.
Tutaj muszę opisać jedyną nieprzyjemną przygodę jaka przydarzyła nam się w tych niezwykle gościnnych stronach. Otóż stwierdziliśmy, że nie mamy już siły schodzić stromą ścieżką i wybieramy drogę. Przy okazji chcemy pójść do pasterskiej chatki - Zastan. Przed wyprawą czytaliśmy o przyjaznych ludziach tam mieszkających, no i przede wszystkim o dostępnej tam wodzie.
Jakież było nasze zaskoczenie, kiedy zostałem bez mała wygoniony przez rodzinę z chatki... Tłumaczyli się, że na dworze są niebezpieczne psy i nie możemy rozbić namiotu na polanie. Dostałem wodę do butelki i zostałem oddelegowany w dół, do Oka Skakavice.
Chcąc nie chcąc musieliśmy więc iść kolejne 2 godziny, zanim wykończeni dotarliśmy do strumienia wypływającego z wywierzyska. Tak suchej doliny jeszcze nie widziałem - wszędzie ślady po epizodycznych strumieniach, jednak woda zaczynała się dopiero za wywierzyskiem. Na noclegu jesteśmy dopiero ok. godz. 19.00, a przed nami widać już zabudowania Gusinje, gdzie jutro będziemy kończyć naszą przygodę z Górami Przeklętymi.